Wypieranie popędu seksualnego, a czystość przedmałżeńska

2009-11-07 08:18:28

Tytuł: „Odwaga bycia sobą” Autor: Peter Luster (psycholog, zajmuje się problemem samorealizacji i somooceny) Rozdział: Mechanizmy obronne Podrozdział: Wypieranie (str.46 – 47) Wydawnictwo: Świat Książki – Warszawa 1996 „… Kilkadziesiąt lat temu za normalną praktykę pedagogiczna uznawano fakt, iż około 90 procent rodziców dokładało wszelkich starań, aby doprowadzić do wyparcia popędu seksualnego ze świadomości młodzieży, używając w tym celu argumentu, że grzechem jest onanizm, i przedmałżeńskie współżycie płciowe. Dążono więc do wypierania potrzeb seksualnych, uważając to za słuszna (normalną) powinność. Kto nie chciał albo nie potrafił się temu podporządkować, był uznawany za istotę grzeszną, której wpajano poczucie winy. Moralność wrogo ustosunkowana do popędów podniosła wypieranie seksualności do rangi normy etycznej. W rzeczywistości wypieranie popędów jest niemoralne, ponieważ powoduje zaburzenia psychiczne. Ani pełne wyżycie seksualne, ani zaspokajanie popędu w związku partnerskim (także przedmałżeńskim) nie są czynami niemoralnymi. W praktyce wychowawczej jest bardzo istotne, aby nie uczyć i nie zmuszać do wypierania potrzeb seksualnych. Nie jest to jednak takie oczywiste, skoro nawet obecnie wielu rodziców pyta mnie, jak można odzwyczaić dziecko od masturbacji. Chcą się zatem dowiedzieć, jak można wyprzeć popędy seksualne dziecka do obszaru podświadomości. Odpowiadam im słowami A.S. Niella: „Wytłumaczcie dziecku, że onanizm nie jest czynem grzesznym. A jeśli już okłamaliście swoje dziecko i wmówiliście mu, że onanizm wpędzi je w chorobę, obłęd i temu podobne bzdury, to teraz zdobądźcie się na odwagę i przyznajcie do kłamstwa!” Zwykle po takiej odpowiedzi na twarzach rodziców maluje się konsternacja. Bronią się: „Wcale nie uważamy onanizmu za grzech, ale jak inaczej można tego zabronić, jeśli nie groźbą? Nie możemy przecież przyznawać się do kłamstwa, ponieważ osłabi to nasz autorytet”. Wielu rodziców całkiem serio wierzy, że psycholog poda im gotową receptę na szybkie i skuteczne wyparcie potrzeby z dziecięcej świadomości. Nie są w stanie pojąć, że psycholog pełni role adwokata dziecka, i są poirytowani, kiedy uświadamia się ich własne mechanizmy wypierania. Wypierają oni własne poczucie winy i obłudę , a winą obarczają psychologa („kiepski z niego psycholog”). Chciałabym poprosić o odniesienie się do powyższego fragmentu tekstu i spytać: Jak powyższy fragment się ma do tego, czego sam Kościół naucza o ciężkim grzechu przeciw VI przykazaniu? Gdzie jest prawda??? Pozdrawiam, Magdalena

Co do szkodliwości wypierania popędu seksualnego nauka Kościoła nie różni się od stanowiska psychologów. Różnice można odnaleźć jedynie w ocenie moralnej dotyczącej różnych sposobów radzenia sobie z popędem seksualnym. Wypieranie ze świadomości własnych potrzeb seksualnych może rzeczywiście skończyć się chorobą psychiczną a na pewno doprowadza człowieka do niedojrzałości emocjonalnej i nieuzasadnionych, również moralnie, lęków. Dla Kościoła seksualność jest ściśle związana z pożyciem małżeńskim i w procesie wychowania dziecko może być do tego pożycia przygotowywane bez wykształcania w nim poczucia winy. Dziecięca masturbacja nie ma nic wspólnego z VI przykazaniem, a tym bardziej z grzechem ciężkim. Rodzice powinni z dzieckiem o tego typu zachowaniach rozmawiać a nie grozić im ogniem piekielnym. To okazja do rozmowy dyskretnym językiem serca a nie językiem prawa i to na dodatek źle rozumianego prawa. Nie chodzi o to, by dziecku coś wyperswadować lecz pomóc mu zrozumieć i zaakceptować jego własne potrzeby związane z seksualością. Zachęcam do lektury książki Józefa Augustyna, Integracja seksualna, WAM, Kraków 2009. Myślę, że wiele ona wyjaśni i rzuci światło na szkodliwość wypierania do podświadomości tego, co wiąże się z ludzką seksualnością oraz podpowie jak po chrześcijańsku integrować seksualność z innymi sferami życia. Pozdrawiam

Wojciech Żmudziński SJ

zobacz komentarze [8]