Bunt 16-letniej córki

2010-06-14 20:49:09

Moja 16 letnia corke wychowuje ojciec , ja pracuje poza granica kraju .Corka odwiedza mnie tylko w wakacje,caly rok praktycznie jestesmy na telefonie codziennie .Corka nie slucha ojca wychodzi z domu kiedy chce i wraca o ktorej chce nie uczy sie .Ostanio gdy z nia rozmawialam rozlaczyla telefon i nie odebrala juz wiecej . Nie potrafie juz rozmawiac ani z ojcem ani nie wiem jak mam potraktowac te ostatnia sutuacjie. Wiem ze musze z nia na ten temat porozmawiac ,ale jak mam zaczac.? CZy lepiej zaczekac az przyjedzie na wakacje ?to jest jeszcze miesiac!

Pani córka jest w wieku, kiedy sprzeciw i bunt względem rodziców jest naturalnym procesem rozwojowym i świadczy o chęci wyodrębnienia się od rodziny. Tutaj polecam jedynie cierpliwość i mądrość w podejmowaniu decyzji o stawianych granicach dorastającej młodzieży. Z całą pewnością brak szacunku do innych jest kwestią, którą warto z córką przedyskutować i zwrócić uwagę na własne uczucia, gdy ona Panią lekceważy. Faktycznie nie jest to rozmowa na telefon i warto poczekać do wakacji, przygotować się do niej i na spokojnie przedstawić swoje racje dziecku.

Zastanawiam  się jednak, czemu uznaje Pani, że niegrzeczne zachowanie córki  dotyczy jedynie męża nie Pani. Pani córka ignoruje również Panią i tłumaczenie, że macie codzienny  kontakt telefoniczny może jedynie wpływać na uśmierzenie Pani poczucia winy. O ile bunt jest ogólnym procesem, to źródło tego buntu jest bardzo indywidualne i warto zobaczyć, co się pod nim kryje. Te subiektywne odczucia, gniew, lęk są najważniejsze do zrozumienia młodego człowieka i poznania jego sposobu widzenia relacji międzyludzkich i świata. Może warto zapytać córkę o jej odbiór związku między Wami. Niewykluczone, o ile relacja jest faktycznie szczera, że zwróci uwagę na swoje poczucie opuszczenia i subiektywne poczucie odtrącenia jakie często spotykam w przypadku pracy z dziećmi i młodzieżą, jak również dorosłymi, wychowywanymi w niepełnych rodzinach. Współcześnie mamy do czynienia z sieroctwem emigracyjnym, kiedy to rodzice lub jedno z nich wyjeżdża za granicę w poszukiwaniu pracy i siłą rzeczy naturalny kontakt z dzieckiem jest urwany lub ograniczony, co przynosi nowe problemy adaptacyjne dla rodzin. Niby dziecko nie zostało emocjonalnie odrzucone (przecież te pieniądze są dla jego dobra), ale jednak rodzica brak. Trudno jest mi pozbyć się obrazu dorosłej 30 – letniej kobiety (jest również psychologiem – terapeutą), która w momencie rozbudzenia najgłębszych emocji mówiła ze szlochem: „Ja wiem, że to jest głupie, bo mama nie miała innego wyjścia, musiała mnie zostawić z babcią. Myślałam, że dałam sobie z tym radę, ale kiedy jest mi smutno i źle wracam w wyobraźni do sytuacji, kiedy mam 12 lat i nie było nikogo, kto by mi wytłumaczył, co się dzieje we mnie, a przecież wtedy zaczęłam dojrzewać. Czułam się taka bezbronna i czasami teraz też tak się czuję”. Również we własnej pracy terapeutycznej spotykam się ze zbuntowanymi nastolatkami, którzy w jakimś okresie swojego życia nie zaznali (subiektywnie) pełnej miłości, akceptacji, pomocy i opieki ze strony rodziców, i teraz, jak rodzice przypomnieli sobie o dziecku, gdyż sprawia problemy, najczęściej odpowiadają ze złością, że rodzice mieli czas na wychowanie, kiedy byli młodsi (dziećmi), teraz to już sobie sami poradzą i nie życzą sobie ich dyscypliny. Są to najczęściej dzieci, którym niczego nie brakowało pod względem materialnym…

Zostawiam Panią z tymi refleksjami. Może w jakiś sposób pomogą Pani znaleźć odpowiednie słowa do córki, ale przede wszystkim otworzą Pani nową drogę wrażliwości na jej odczucia. I tu nie o to chodzi, aby w poczuciu winy, bo mnie nie było przy niej, zrezygnować z wszelkich wymagań, ale właśnie z większym zrozumieniem własnego dziecka zacząć wymagać jeszcze więcej, zwłaszcza szacunku i odpowiedzialności za samą siebie (szkoła, praca). I właśnie o takiej zdrowej miłości do niej mówić. Pozdrawiam

Pracownia Psychologiczno–Terapeutyczna w Gdańsku–Przymorze: http://www.badania-psychoterapia.pl

Alicja Drogosz


Moja córka cz.I

2010-09-18 20:31:42

Moja corka ma 23 lat.Od roku jest arogancka wobec mnie niegrzecznie sie odnosi obwinia mnie za to ze dorastala sama.Ja wyjechalam kiedy za praca do Londynu kiedy miala 12 lat ona zosala w Polsce z ojcem mlodsza siostra i dziadkami.Nigdy wczesniej nie mialysmy tak zlych relacji.Czy to zachowanie moze byc spowodowane brakiem mojej obecnosci przez te wszystkie lata.kocham ja i nie wiem jak postepowac zeby jej nie stracic.dodam ze przyjezdzalam do Polski 3 lub 4 razy w roku,dzwonilam kazdego dnia.razem spedzalysmy wszystkie swieta.Staralam sie a mimo to czegos zabraklo.Jak to naprawic co zrobic

Witam serdecznie - jeden z psychoterapeutów polskich powiedział kiedyś do swoich studentów, że dzieci nie potrafią wybaczyć rodzicom tego, że nie są i nie byli idealni...

Trudno jest mi powiedzieć, jakie są powody nieporozumień Pani z córką. Najłatwiej by było po prostu zapytać wprost, dlaczego tak bardzo na Panią się gniewa. Jednocześnie z doświadczenia własnego, jak i pracy terapeutycznej muszę ostrzec, że prawdziwych powodów może się Pani na początku nie dowiedzieć, bo takie pytania dotyczące przeszłości dotykają naszych dziecięcych pragnień i potrzeb. A te bez pomocy bezstronnego specjalisty często nie potrafimy określić i nazwać. Może się więc zdarzyć, że Pani córka dotknie sprawy, która zupełnie nie dotyczy lub dotyczy pośrednio prawdziwych zranień i źródła naszego gniewu. Znane są mi osoby, które borykają się z problemami rodzinnymi, gdzie próba rozwikłania sporu najczęściej zamyka się w określaniu spraw nieistotnych, kłótnie o przysłowiowe "rozlane mleko".  A tak naprawdę sednem sporu, długotrwałych urazów jest to, że nawarstwiają się na niespełnionych oczekiwaniach z dzieciństwa. Często w psychoterapii mówi się że wszystkie inne osoby w naszym dorosłym życiu są substytutami rodziców i im bardziej były te relacje zawikłane, tym więcej zagmatwanych i niezrozumiałych często dla nas samych uczuć przenosimy na relacje koleżeńskie, ze współmałżonkiem, w pracy, czy w kontakcie i wymaganiach w stosunku do naszych dzieci. Nic nas bardziej nie boli, nie irytuje niż sytuacja, jak ktoś uderzy w te zranione pragnienia z dzieciństwa. Możemy się wtedy kłócić do upadłego. To one są podstawą naszego adekwatnego poczucia własnej wartości, ale i kompleksów. Dzieci są bezradne wobec wszechmocy (w ich mniemaniu na tamten czas) własnych rodziców, dla dziecka rodzic jest bogiem, dziecko jest całkowicie uzależnione od zachowań i emocji ważnego opiekuna. Są wręcz bezradne wobec naszego postępowania i od nas jako wychowawców zależy, jak tą delikatną materię ich psychiki ukształtujemy oraz w jaki sposób odpowiemy na ich indywidualne i bardzo subiektywne potrzeby. Piszę o tym, aby mogła Pani zrozumieć zarówno psychologię emocji własnej córki, jak i samej siebie, czyli że Pani jako rodzic miała ogromny wpływ na to, co odczuwała Pani córka jako dziecko, jak również to, że Pani rodzice mieli wpływ na kształtowanie Pani postawy (w tym macierzyństwa) i te odczucia mogła Pani przekazać własnemu dziecku. Jeżeli ma Pani ochotę na często trudną i nie ukrywajmy nieco bolesną podróż w głąb siebie oraz zrozumienie tych zależności zachęcam do kontaktu z psychoterapeutą, który potrafiłby z delikatnością i wyczuciem wskazać Pani na własny udział w konflikcie z córką.

Na dzień dzisiejszy to co bym polecała, to spytanie córki, co się z nią dzieje, dlaczego się tak bardzo złości i odpycha od siebie Panią. Jeżeli pretensje odnośnie opuszczenia jej w dzieciństwie się potwierdzą  to odradzam racjonalne argumenty, że to było dla jej dobra, musiałam pracować, abyś mogła się uczyć, na więcej wygód mogliśmy sobie pozwolić. To są fakty, które nie dotrą do emocjonalnego umysłu Pani dziecka. Dla niej rzeczywistością jest to, że nie było Pani przy niej w wieku 12 lat, po prostu nie miała mamy. Ona aktualnie nie patrzy w gniewie z pozycji 23 lat, ale dorastającej dziewczynki, która została opuszczona. Aby opanować własne emocje i nie wybuchnąć pretensjami do córki za jej niewdzięczność, proszę wcześniej spróbować ją sobie wyobrazić właśnie w wieku 12 lat i pamiętać, że to złość z tamtego czasu w tym momencie przez nią przemawia - gniew dorastającej dziewczynki, której nie przytuliła kochająca mama. Pierwszy etap to słuchanie ze współczuciem, co dla rodziców jest bardzo trudne, gdyż często sami zmagają się z własnym poczuciem winy i niepotrzebnie usprawiedliwiają, tłumaczą pobudki swoich zachowań. Dopiero kiedy emocje opadną może ją Pani zapewnić o własnych uczuciach, dać jej się wygniewać ale bez wchodzenia w rolę rodzica, który na wszystko teraz pozwala, bo ma wyrzuty sumienia-nie pozwolić więc na upokorzenia, obrażanie i przezwiska. Polecam również dopytać się szczegółowo czego najbardziej brakowało jej w tym opuszczeniu - rozmowy, bliskości, wspólnego rozwiązywania problemów, pełnej rodziny, codziennych domowych obiadów? To pozwoli dookreślić córce, co konkretnego straciła. Potem proszę spróbować wyczuć czas, kiedy będzie w stanie przyjąć Pani punkt widzenia (może to potrwać kilka dni, tygodni) i powiedzieć jej, jak Pani przeżywała ten okres rozstania, powiedzieć o swojej tęsknocie. I przede wszystkim odbudowywać stopniowo w realnym życiu więź z dorosłą już córką na zasadach przyjaźni, czyli mniej radzenia, a więcej wspierania, wysłuchiwania jej w doświadczeniu dojrzewania do pełni kobiecości, samodzielnego życia jako żony i matki oraz odważnego człowieka.

Powodzenia i opanowania - to ostatnie na pewno się Pani przyda. Obecnie ma już Pani przewagę nad niektórymi rodzicami, którzy na nieporozumienia z dziećmi patrzą w kategoriach zdefektowania potomka, a nie jego subiektywnych potrzeb. Jedni potrzebują więcej zainteresowania i uwagi, inne dzieci pragną niezalezności i spokoju, a naszym zadaniem jako rodziców jest wyczuć, co w danym momencie im potrzba i starać się w miarę możliwości to spełnić, pamiętając jednocześnie, że nie jesteśmy i nie będziemy idealni jako wychowawcy...

Pracownia Psychologiczno–Terapeutyczna w Gdańsku–Przymorze: http://www.badania-psychoterapia.pl

Alicja Drogosz


Moja córka cz.II

2010-12-03 21:07:01

Szczęść Boże. Mam 23letnią córkę, która od 12 lat jest wychowywana bez matki ponieważ musiałam wyjechać do pracy za granicą. Jej zachowanie nie budziło żadnych wątpliwości do czasu kiedy poznała chłopaka, który ma na nią niepokojący wpływ. Widzę wyraźnie zmiany w sposobie jej zachowania i myślenia, które do niedawna nie miały by w ogóle miejsca. Martwię sie o nią i nie wiem czy mam jaki kolwiek wpływ na zmianę tej sytuacji. Bardzo prosze o pomoc.

Pozwoliłam sobie przypisać ten wątek do poprzedniego pytania Pani jako kontynuację sytuacji problemowej, aby łatwiej można było zauważyć zależności w występujących trudnościach i nie powtarzać porad.

Pani córka już jest dorosłą kobietą! Niezależnie więc, jakie relacje i pretensje ma do Pani, Pani decydowanie o Jej życiu powinno być coraz mniejsze. Ta sytuacja jest czymś innym niż próba odbudowania więzi, o którą się Pani pyta w pierwszym pytaniu. W tamtej sytuacji ma Pani możliwość naprawienia wzajemnych stosunków, gdyż trudności w porozumieniu dotyczą Pani i córki. Tutaj natomiast jest Pani trzecią osobą w relacji i oby nie przeszkadzającą na wzór przysłowiowej, nietaktownej i niedoszłej teściowej.

Nie wiem, co zaniepokoiło Panią w zachowaniu dorosłej córki, ale w sytuacji, gdy Ona czuje gniew do Pani i prawdopodobnie próbuje wyrwać się z emocjonalnej zależności od rodziców, co jest naturalnym procesem odchodzenia z domu, aby stać się w pełni dojrzałym człowiekiem, próba wpływania na Jej zachowanie za wszelką cenę przez dawanie dobrych rad, wskazywanie na niewłaściwe elementy Jej związku może jedynie pogorszyć wzajemne relacje między Wami i doprowadzić do tego, że zupełnie przestanie Pani słuchać. Straci Pani jakikolwiek emocjonalny kontakt z dorosłym dzieckiem. Tutaj musi Pani podjąć trud i ryzyko zaufania córce. Powinna Pani dać jej odczuć słowem i zachętą, że wierzy Pani w Jej umiejętności podejmowania słusznych decyzji, jednocześnie przekonując Ją, że niezależnie, co Jej się w życiu wydarzy może na Panią liczyć. Lęk o dziecko jest naturalny, ale to nie znaczy, że mamy mu się poddawać. Warto o tym niepokoju powiedzieć córce (troska jest naturalną postawą rodzicielską), ale zaznaczyć również, że wierzy Pani w mądrość podejmowanych przez Nią decyzji. A skoro wierzę to nie ingeruję w Jej życie, pozwalając Jej podjąć odpowiedzialność za samą siebie, nie traktując jak małe dziecko.

Odnoszę wrażenie, że w Pani lęku o córkę przebrzmiewa również nuta poczucia całkowitej utraty miłości dziecka. Myślę, że ten niepokój ma trochę charakter rywalizacji z Jej chłopakiem. Pani obawa może się wiązać z przeświadczeniem, że ten mężczyzna ma większy wpływ na Nią niż Pani, odbiera Pani dziecko. O tym warto porozmawiać z bezstronnym specjalistą, który pomoże poszukać bardziej indywidualnego sposobu na rozwiązanie impasu między Wami.

Zachęcam do kontaktu z psychologiem i znalezieniu innych możliwości porozumienia z córką niż opieka, doradzanie, troska, która jest charakterystyczna w okresie dzieciństwa, a nie w sytuacji, gdy potrzebne jest partnerstwo z dorosłą już córką. Tą 11-letnią dziewczynkę, która wychowywała się bez matki już Pani nie odzyska. Teraz jedynie może Pani znaleźć do Niej drogę przez język porozumienia dojrzałej kobiety z dorosłą dziewczyną...

Pracownia Psychologiczno–Terapeutyczna w Gdańsku–Przymorze: http://www.badania-psychoterapia.pl

Alicja Drogosz


Moja córka cz.III

2011-01-01 22:25:57

Dziękuje serdecznie, za wszystkie informacje jakie od Państwa dostałam. Są dla mnie bardzo cenne i rozwiązują wiele moich problemów, jak również dostarczają wiedzę, której wcześniej nie posiadałam. Jeszcze raz dziękuje i myślę, że nie jednokrotnie jeszcze skorzystam z Państwa pomocy.

Witam, w imieniu nas wszystkich dziękuję za zaufanie. Dobrze słyszeć, że nasze wskazówki okazują się pomocne w pracy wychowawczej i rodzicielskiej. Pozdrawiam ciepło.

Pracownia Psychologiczno-Terapeutyczna w Gdańsku-Przymorze: www.badania-psychoterapia.pl

Alicja Drogosz


Moja córka cz.IV

2011-01-27 21:13:22

Droga Pani Alicjo moj kolejny problem z doroslymi corkami[mam 2 jedna z nich to Jagoda 20 lat druga Kornelia 23] to taki ze obie maja chlopakow ktorzy reguralnie odwiedzaja nasz dom.Niestety czesto zostaja na noc i spia w pokojach naszych corek.Wiele razy podejmowalam ten temat ale konczy sie to ;oj mamo przesadzasz;Bardzo mi sie to nie podoba,oraz to ze dzieje sie to w moim domu.Nie chce byc nietaktowna i nie chce wypraszac tych chlopcow kiedy jest pozno szczegolnie ze zalezy mi na dobrych relacjach zwlaszcza ze starsza corka gdzie korzystam z pomocy terapeuty zeby te relacje naprawic.Czesto tez jesem po prostu wsciekla na to co robia a jednoczesnie jako matka doroslych dzieci nie potrafie tego rozwiazac.Dodam ze ciagle pracuje w Londynie i przyjezdzam do domu co 3 m-ce.Prosze mi pomoc.

Witam ponownie, w pierwszej kolejności chciałabym podkreślić pozytywne znaczenie podjęcie przez Panią psychoterapii. Z całą pewnością spotkania z psychologiem pomogą Pani zdystansować się do przeżywanych trudności i spojrzeć na sprawy świeższym okiem, co może skutkować jedynie bardziej spokojnym podejściem w relacjach z córkami. Pani pogodzenie z zaistniałą sytuacją jest tutaj najważniejsze.

Dobrą odpowiedzią na Pani pytanie wydaje mi się porada Ojca Wojtka Żmudzińskiego na naszym portalu w podobnym temacie, który zawiera zarówno wychowawcze wskazówki, jak i etyczne aspekty problemów z dorastającymi dziećmi, o które pyta również Pani: http://www.rozmawiamy.jezuici.pl/wychowanie/forum/72/n/97 oraz http://www.rozmawiamy.jezuici.pl/wychowanie/forum/47/n/96 Powołuję się na wypowiedź Ojca, gdyż odnoszę wrażenie, że staje się to dla Pani także problemem moralnym.

Zanim odwołam się do odpowiedzi Ojca proszę pamiętać o następujących prawdach psychologicznych: 1. Pan córki są już pełnoletnie i w obliczu prawa - dorosłe 2. Powinny więc zacząć podejmować odpowiedzialność za własne czyny 3. My jako rodzice możemy jedynie stwarzać takie warunki, żeby mogły samodzielnie decydować o własnym życiu, bo inaczej nigdy nie staną się dojrzałymi osobami 4. Pozwolić bez absorbowania ich przez nasz lęk popełniać przez nie własne błędy 5. Otoczyć emocjonalną, a nie materialną opieką w przypadku popełnienia przez nie błędu 6. Wspierać je i zachęcać do wyborów, które biorą rzeczywistość pod uwagę, ale bez moralizowania lub łatwego pocieszania i huraoptymizmu 7.Więcej więc słuchać niż mówić.

Życzę powodzenia w psychologicznych zmaganiach z samą sobą. Pozdrawiam serdecznie.

Pracownia Psychologiczno-Terapeutyczna w Gdańsku-Przymorze: http://www.badania-psychoterapia.pl

Alicja Drogosz


Brak motywacji do nauki mojej 15-letniej córce

2012-08-27 12:34:51

Witam serdecznie i proszę o wskazówki co mam robić.
Mam 15-letnią córkę, która gdzieś od dwóch lat straciła motywację do nauki z dwóch przedmiotów była zagrożona na koniec II klasy gimnazjum . Nie sprawia żadnych problemów wychowawczych oprócz szkoły. W domu swoje obowiązki wykonuje starannie, może sprzątać , gotować byle by nie musiała usiąść do lekcji. Najpierw ją proszę " idź do lekcji, idź przygotuj się na jutro do szkoły" bez rezultatu , później już krzyknę no to pójdzie. Za 15 minut przychodzi i mówi, że już jest nauczona, jak poproszę o książkę i zapytam ją , nie umie. Proszę ponownie żeby poszła się uczyć i tak potrafi siedzieć przed książkami i bez rezultatu. Dużo z córką rozmawiam i pytam się jej otwarcie dlaczego się nie uczy to odpowiada mi że jej się nie chce. Tłumaczę że od nauki zależy jej przyszłość też nie daje to rezultatu. Dostanie kare np. zakaz komputera zgadza się z tym. Jak mam jej pomóc w motywowaniu jej osoby. Proszę o pomoc i poradę.

Czasem warto zastanowić się, co może kryć się pod wypowiadanym przez nasze dziecko stwierdzeniem „nie chce mi się” i czy faktycznie jest to jedynie spadek motywacji i zapału do nauki, a może coś więcej. Zniechęcenie takie może mieć swoje źródło chociażby w braku umiejętności do właściwego opracowania i uporządkowania wiedzy wymaganej do nauczenia. Trudności mogą narastać szczególnie,  kiedy obowiązującego materiału jest sporo, a przedmiot nie należy do ulubionych. Rolą rodzica jest pomóc dziecku w takiej sytuacji, ale z pewnością będzie to wymagało zwiększonego zaangażowania i wysiłku ze strony osoby dorosłej. Istnieje wiele metod niezwykle pomocnych w nauce i skutecznym przyswajaniu wiedzy jak np. efektywne notowanie, mapy myśli, treningi pamięci.
Korzystanie z nich może zwiększyć efektywność pracy, a co za tym idzie zmniejszyć ilość czasu poświęcanego na naukę i dzięki temu stanowi atrakcyjną alternatywę wobec „zwykłego siedzenia nad książką”.
U dzieci mających problemy z motywacją do nauki, ważnym jest, aby potrafić doceniać nie tylko same wyniki (w tym wypadku zdobywanie najwyższych ocen), ale przede wszystkim należy starać się zauważać nawet niewielkie osiągnięcia i chwalić nawet za najdrobniejsze postępy. Każdy z nas przecież lubi być doceniany. Każda pochwała stanowi duży dowód uznania dla wysiłków podejmowanych przez dziecko i jest dla niego niezwykle silnym wzmocnieniem motywującym do podejmowania kolejnych starań.

Na zachowanie Pani córki z pewnością ma również wpływ fakt, że przechodzi obecnie okres dojrzewania, a to niewątpliwie trudny czas nie tylko dla dziecka, ale też dla rodziców.
W lepszym zrozumieniu problemów związanych z dorastaniem oraz przede wszystkim w polepszeniu komunikacji z nastoletnią córką pomocna może okazać się książka pt: „Jak mówić do nastolatków, żeby nas słuchały, jak słuchać, żeby z nami rozmawiały” A. Faber oraz E. Mazlish. Pozycja ta zawiera wiele cennych oraz praktycznych wskazówek pomocnych w radzeniu sobie z codziennymi trudnościami.

Zachęcam Panią do lektury i życzę powodzenia.

Alicja Sztafarek